Phantasmagoria
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.
Latest topics
dPią 03 Sty 2020, 23:19Panda
Lwia jamaSob 10 Mar 2018, 21:42Sheridan
Zgaduj!Wto 25 Lip 2017, 11:01Admin
WymianaNie 14 Sie 2016, 22:51Wymiana
NieobecnościSob 26 Mar 2016, 15:32Dean Goodkin
Konta zagrożoneNie 20 Mar 2016, 10:31Panda
W co kto graWto 15 Mar 2016, 15:48Yunosuke
NabórNie 13 Mar 2016, 19:44Panda
Kasacja kontNie 13 Mar 2016, 16:11Gość

Go down
Cynamon
Cynamon
Zdrajca

Liczba postów : 71

Ulica - Page 2 Empty Ulica

Pon 15 Lut 2016, 01:41
First topic message reminder :

Ulica, chodniki, przejście dla pieszych. Skrzyżowanie i światła. Latarnie i śmietniki, witryny sklepowe i kamienice.
Ulica. Po prostu.

Sheridan
Sheridan
Atrapasueños

Liczba postów : 19

Ulica - Page 2 Empty Re: Ulica

Czw 18 Lut 2016, 02:01
Westchnęła w zrezygnowaniu.
- Wcale tego nie robię - proste wzruszenie ramion miało mu przekazać, że "jak nie to nie" i inne tego typu. Gdyby po prostu posiedział, będąc sobie spokojną jednostką pośród równie spokojnego otoczenia, rozmawiając z nią, jak normalny człowiek, pewnie nawet przyjemnie spędziliby ten krótki czas oczekiwania na wypicie przez Benjamina herbaty i stwierdzenie, że "właściwie może już iść". Wolała, żeby się nie zaziębił. Cholera wie, jak delikatne są organizmy takich bogatych paniczyków.
- Wzajemnie, Alistair. Śpij dobrze. I nie zmarznij - odparła jeszcze, odwracając się na pięcie, by przekroczyć bramkę. Nie odwracała się. I tak, jakimś cudem, była dla niego dziś aż nazbyt pobłażliwa. Domowe drzwi zamknęły się za plecami szatyna, zacierając wszelki ślad po Lwicy.

zt
Cynamon
Cynamon
Zdrajca

Liczba postów : 71

Ulica - Page 2 Empty Re: Ulica

Czw 18 Lut 2016, 02:19
Przecież wiedział, że w rzeczywistości jego obecność w jej domu była zwyczajnie niepożądana. Zaproponowała to z czystej grzeszności, chciała być uprzejma, skoro już odprowadził ją do domu. To oczywiste. Dlatego nie mógł się zgodzić. Właściwie uważał, że i tak nadszarpnął jej pokłady cierpliwości, w ogóle proponując pomoc.
Niemniej odszedł raptem kilka nieśpiesznych kroków i zatrzymał się, gdy drzwi zamknęły się za jej plecami. Odwrócił się i oparł o ogrodzenie, był naprawdę zmęczony. Zmęczony samym sobą, bezustanną pogonią za względami kobiety, których i tak nie mógł mieć. I których definitywnie mieć nie będzie.
Wyciągnął z wewnętrznej kieszeni płaszcza papierośnicę i zapalniczkę. Chciał zapalić. Musiał. Dopiero gdy pierwsza dawka zbawiennego dymu połaskotała płuca, wydobył również telefon, aby zadzwonić po taksówkę. Nie mieszkał przecież w okolicy, spacer zająłby mu trochę czasu, a nie miał na niego najmniejszej ochoty.
Czekał. Czekał, stercząc niczym kretyn na zewnątrz, gapiąc się bezmyślnie na światło w oknie.
- Jaki ty jesteś, do cholery, głupi - zamruczał sam do siebie.
Powinien zrezygnować, odpuścić. Ba, powinien i to już lata temu, gdy odmówiła mu po raz pierwszy. Ktoś inny ułożyłby sobie życie normalnie, ustatkował się, przestał przejmować. A on nie potrafił. Czasami nabierał przekonania, że znalazł w swojej żałosnej sytuacji męczeńską przyjemność, choć dawniej uważał, że dalece mu do masochisty. Jednak... z drugiej strony - jaki sens miałoby pogrążanie się w tak nieodwzajemnionych uczuciach?
Kochał ją. Przez gardło nie przeszłyby mu te słowa, choć to nie z braku pewności siebie. Raczej ze strachu - przed odrzuceniem jeszcze dotkliwszym niż do tej pory. Znał ją na swój sposób, ale nie potrafił wyzbyć się przekonania, że mogłaby zwyczajnie go wyśmiać, co z całą pewnością byłoby gorsze niż niejedno uderzenie. Mogła się wściec.
I, co najgorsze - mogła odebrać mu te krótkie chwile, gdy pałętał się pod jej nogami jak niechciany pies. Wprawdzie nie znosił tego, lecz z czasem do wszystkie udało mu się przywyknąć. Przełknął to, był zwykle spokojny - na pozór, bo nie sposób było opisać ciężki chaos, który niszczył klarownie poukładane myśli. Nadal czuł dotyk jej gładkiej skóry w swojej dłoni, nadal uderzony policzek pulsował histerycznym gorącem, serce nadal mało co nie pękało z wysiłku po gorączkowym maratonie. A przecież już sobie poszła. Odwróciła plecami, nie zaszczyciwszy go pojedynczym spojrzeniem, jakby nie miał żadnego znaczenia.
Cóż, nie miał.
Był nieciekawym dodatkiem w jej życiu, był parszywym szpinakiem na talerzu obiadowym pięciolatka. I nie liczył na więcej. Sumienie i tak gryzło go za każdym razem, gdy zawracał jej głowę - miewał przez to wrażenie, że sama jego obecność paraliżuje jej drogę do bycia zadowoloną, szczęśliwą. Patetycznie chciał, aby była szczęśliwa, lecz nie potrafił dać jej jedynej rzeczy, o którą go zawsze prosiła. Nie odszedł do tej pory, bo nie mógł. I niech cholera go strzeli, jeśli uważał, że kiedykolwiek byłby w stanie odsunąć się na dobre.
Strzepnął popiół na chodnik i rzucił nań niedopałek, który zadeptał butem.
Podjechała taksówka. Czas do domu, Sante. Czas usiąść w ulubionym fotelu, włączyć muzykę i upić się z żalu w nadziei, że kolejny dzień będzie lepszy.
Zamknął za sobą drzwi. Odjechał.

zt
Sponsored content

Ulica - Page 2 Empty Re: Ulica

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach